23.07.2014

Kocia przygoda z kuwetą



Po krótkiej przerwie, ale w świetnej formie powracam do was z postem. Wedle obietnicy poruszymy dziś temat kociej toalety, czyli kuwety. Za czasów dziada pradziada niedopuszczalnym było trzymanie zwierząt w domach, a więc pomieszkiwały one na dworze bądź w jakichś chlewikach. Swoje potrzeby załatwiały również na zewnątrz, co z resztą było właścicielom na rękę. Czasy się zmieniały, a zwierzaczki powoli, ale efektownie zaczęły pomieszkiwać w domach. Kłopot w tym, że nie miały gdzie "tego" zrobić. Ludzie postanowili, że pupile będą przez nich wypuszczane na dwór wtedy, kiedy będą musiały wyjść za potrzebą. Idea wcale nie głupia, ale co wtedy, kiedy kociak chce siku o drugiej nad ranem? Z pomocą (lub odsieczą) przyszła kuweta. Początkowo jako pudełko z piaskiem, a teraz jako w pełni przystosowana i zaprojektowana dla sierściucha zabudowana willa z pachnącym żwirkiem - do koloru, do wyboru (i zapachu!). Weźmy pod lupę pewien scenariusz. Planujemy mieć kota. Kupujemy miski, legowiska, kocyki, zabaweczki, drapaki, szczoteczki i... kuwetę. Nasz nowy członek rodziny jest już w domu. Pierwszy dzień - rozpoznanie terenu, przywitanie się z innymi domownikami, oznaczenie terenu, kolacyjka. Pamiętajmy, że to, co weszło jedną stroną musi wyjść drugą. Kotek załatwił się na dywanie. Za pierwszym razem nie mamy mu tego za złe. Machamy na to ręką i sprzątamy. Kuwetka stoi w przedpokoju, ale kot ani o niej nie myśli. Ba, omija ją szerokim łukiem. Co więc zrobić, by z niej korzystał i zostawił dywan w świętym spokoju? Sama początkowo miałam dylemat ze swoją kotką, a więc postanowiłam zasięgnąć porady specjalisty i przy okazji badania mojego pupilka zapytałam, w jaki sposób nauczyć kota korzystania z toalety. Przepis na to jest bardzo prosty. Poznajcie trzy sposoby!
© Agata | WS.