Wyobrażacie sobie, aby zamienić swojego ukochanego, potocznie nazywanego "dachowcem", kota na coś rasowego? Jeżeli nie to powiem wam, że również nie potrafię sobie tego w myśli wykreować choć, jak mówią mi rodzice, wyobraźnię mam bujną. To teraz zadajcie sobie kolejne pytanie: dlaczego nie chcecie rozstawać się z waszą ulubioną kuleczką sierści obdarzoną pazurkami? Tak też myślałam. Przywiązanie. Lecz to nie jedyny powód, dla którego nie wymieniłabym nierasowego kota na dystyngowanego pupila. Powodów jest wiele. Zapraszam na post z serii: "Dlaczego warto stawiać na dachowce?", czyli same plusy, a żadnych wad. Zanim jednak przejdziemy do mojej pościnki i wykładu to dodam, że... prawdopodobnie poszukuję kompanów do załogi. Samej jest mi smutno, a jakaś druga kociara by się przydała. Szukam osoby charyzmatycznej, otwartej, z poczuciem humoru i zamiłowaniem do kociaków. Podawajcie w komentarzach adresy mejlowe, a ja się odezwę :)
Może już o tym wiecie, a może nie - więc jeśli nie wiecie, to was oświecę. Koty rasowe są podatniejsze na wszelkiego rodzaju choroby - i te przewlekłe, i te, przed którymi nie uchroni się żaden przedstawiciel populacji. To samo z resztą jest u psów. Przykładowo: owczarki niemieckie podatne są na schorzenia stawów i jest to prawie że nieuniknione. U kotów występuje bardzo podobna sytuacja, lecz przyznam się wam, że rzadziej u dachowców. Dlaczego? Otóż kociaki rasowe wymagają większego skupienia, uwagi, zaangażowania, częstej pielęgnacji - nie mam na myśli tego, że o dachowca nie musimy dbać, bo musimy, co jest oczywiste, ale po prostu w kwestii chorób jest ciut łatwiej. Dachowce mają to w sobie, że nie są tak zwanymi fussy eater (z angielskiego: osoba, która ma bardzo wymagające podniebienie). Dodam, że koty rasowe są (kurczę, jakby to delikatnie ująć?) niezbyt miłe. Może nie każdy przypadek jest taki, ale są to zwierzęta delikatniejsze, które nie pozwolą sobie na beztroskie rozkopywanie dopiero co ułożonej fryzurki. Charakter możemy poznać już po ubarwieniu - wiedzieliście o tym? Jako przykład podam swoją kotkę. Ma wielorakie ubarwienie (dokładniej trójkolorowe: biały, czarny i rudy). Weterynarz powiedział, że pupile o takich barwach są bardzo stanowcze i lubią przewodzić innym. Widzę to po Pusi. Kotka nie da sobie w kaszę dmuchać, a gdy jej coś nie pasuje - zaczyna gryźć, drapać, parskać i buczeć. Dodam, że rasowa nie jest, a z odzysku - mama znalazła ją w swoim miejscu pracy. Błąkała się biedna po parkingu, a teraz taka niewdzięcznica z niej :) Cóż człowieku poradzisz?
Dodam, że i w kwestii utrzymania dachowce umiejscowione są na pozycji pierwszej. Są bardzo tanie. Ba, wręcz darmowe - jeżeli oczywiście można tak o zwierzęciu mówić. Zawsze możemy wziąć kociaka ze schroniska bądź z odzysku, co jest dobrym uczynkiem (same plusy, prawda?). Ponadto możemy wybierać się z naszym pupilem na wszelakie wystawy. Pamiętajmy jednak, że nie wszędzie będą nas chcieli. Ludzie wolą wszystko, co rasowe. Są chwilami w błędzie, lecz człowiek właśnie na nich się uczy. To od ciebie zależy czy wolisz dachowca od kota rasowego. Oczywiście dla tego pierwszego minusy również się znajdą, ale zanikają one pod naporem zalet. Mam nadzieję, że mój artykuł rozjaśnił wam nieco spojrzenie na sprawę, a zawarte w poście ciekawostki umiliły czas.
Bardzo przyjemna dla oka strona. Zadbana i utrzymana w bardzo przyjemnej kolorystyce. Miód dla oczu. :) Bardzo ciekawe, że kota charakter możemy odczytać po kolorze sierści. Jestem ciekawa, co wyszłoby z mojego kocurka, który też jest dachowcem :D Każdy kotek jest piękny ale i niezastąpiony. Po utracie nigdy nie znajdziemy identycznego ubarwieniem i charakterem. Osobiście uważam, że jest to cudowne :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dlaczego nikt nie wie, że "dachowiec" to kot rasy europejskiej? :( Najlepsze kociaki :)
OdpowiedzUsuńTo najkochańsze koty na świecie. Do tego mądre, inteligentne. Jeśli ktoś chce mieć wierne stworzonko to tylko dachowca,a raczej kota rasy- dachowiec.
OdpowiedzUsuńMam dachowca. Mialam koty rasowe... Dlaczego piszesz dziewczyno nie majac pojecia na temat kotow? W czym utrzymanie kota bezrasowego jest tansze? Bo mozna kupowac smieciowe karmy? Ktore w istocie sa tansze? Mam dachowca - utrzymanie kosztuje mnie nawet wiecej niz utrzymanie kotow rasowych-bo maly byl totalnie zarobaczony, jest znacznie bardziej aktywny - bez drapaka i tony zabawek o calej kanapie nie bylo mowy. Kupuje mu karme b. Dobrej jakosci. Bo niby czemu ma jesc cos taniego i byle jakiego...
OdpowiedzUsuńW ubieglym roku uspilam 20letniego syberyjczyka. Zero chorob - karme jadl tansza niz moj obecny dachowiec. Spokojny, kochany przytulasek. Jedynie problematyczne bylo czesanie - i nie fryzurki tylko zeby sie nie koltunil.
Drugi rasowy - pers. Pochorowala sie na stare lata - efekt blednego podejscia ze kotki nie trzeba sterylizowac. Karma kazda, w mlodosci i doroslosci chorob zero. Pielegnacja - czesania. Charakter spokojny ale bardziej bojowy niz u kocura. Ale kotki generalnie bywaja bardziej zadziorne.
Koty rasowe maja rozne charaktery - sa bardziej leniwe, mniej. Bardziej absorbujace lub lubiace swiety spokoj.
Dachowce bywaja spokojne, lobuzowate, aktywne, lenie.
I dachowce i rasowe bywaja dokuczliwe - ale zawsze wynika to z czegos. Takie biadolenie ze dachowce sa lepsze bo rasowe drozsze i NIEMILE. poglad wyssany z palca.
Kazdy zwierz jest super jak sie o niego dba.
Nawiazujac do owczarkow niemieckich - problemy ze stawami to przypadki a nie kwestia wpisana w rase. W zwiazku z tym nie za to problemy nieuniknione.
Mialam owczarka, ze stawami ok-w wieku 14 lat biegala jak szczenie. Mam owczarka ciut zmixowanego - tez wszystko ok.
Zanim napiszesz jakis post, najpierw zaczerpnij wiedzy na temat bo normalnie kicha.
Nie chcę się usprawiedliwiać i stawiać jako wymówkę swój wiek, ale faktycznie - post powstał trzy lata temu, kiedy to pojęcie miałam zerowe o kwestiach wielu. Z biegiem lat człowiek nabywa doświadczenie oraz wiedzę (to i tak tyczy się jedynie wybranych osób, niestety). Blog jest nieaktywny, co jest i moim błędem, bo ze względu na niemerytoryczne treści powinien leżeć i kwiczeć w 'blogowym czyśćcu', ale szkoda mi było porzucać kawałka historii, który niejako sama wykreowałam. Gdybyś przyjrzała się bliżej i nie traktowała Mruczka wybiórczo, znalazłabyś pewnie jakiś wartościowy post. Gdy tak czytam to, co tutaj zamieściłam, dochodzę do wniosku (patrząc z perspektywy bezstronnego obserwatora), że chciałam wybronić dachowce, pokazać, że nie są gorsze. Niektóre z odwołań i przykładów faktycznie przyprawiają o uśmiech ;)
UsuńCieszę się, że dbasz o zdrowie i kondycję swoich pupili. Te trzy lata temu myślałam, że Whiskas to najwspanialsza karma dla kota, a królik powinien spać na trocinach (za takie teksty dostałabym teraz niezły lincz na facebookowych grupach). Na szczęście zmądrzałam, wiem, jak należy postępować i edukuję innych w tym kierunku.
Przyznaj mi jednak rację, że rasowe zwierzaki są podatniejsze na choroby (w genach zapisane mają różnorakie przypadłości - nie każda jednostka musi zachorować, ale istnieje ryzyko). Jak wiesz lub nie, dane rasy już z góry obarczone są prawdopodobieństwem (owczarki - dysplazja, chora trzustka itd.). Nie chcę kategoryzować, dzielić czy odprawiać guseł, ale znając z autopsji sprawę wiejskich Burków, które przeżyły dwadzieścia lat i żadne choróbsko się ich nie imało, widziałam 'francuskie pieski' "konające" (!) przy obecności pcheł. Specjalnie ujęłam ten czasownik w cudzysłów, bo w rzeczywistości zwierzakom nic się złego nie działo. Chcę podkreślić ich zwiększoną wrażliwość. Mieszańce mają to do siebie, że takie zmiksowane geny pozwalają im wybronić się przed wieloma czynnikami (stają się czymś na kształt tarczy).
Człowiek ma obowiązek dbać o zwierzęta jako osobnik rozwinięty do tego stopnia. Musi opiekować się 'słabszymi', co nakazuje i sumienie, i większość religii. Tyczy się to zarówno persów, syjamów, brytyjczyków, dachowców, owczarków, pudli, bernardynów, pawi, żółwi, królików, wilków, pand, żyraf i wszystkiego tego, co pełza po tym naszym zielonym padole.
Na swoja obronę chcę podkreślić, że w swoim artykule zawarłam słowa takie, jak "prawdopodobieństwo", więc jedna wielka herezja z mego wpisu nie płynie (no chyba, że się mylę).
Tak z ciekawości (skoro już tutaj tak sobie swobodnie dywagujemy) - jaki był powód uśpienia, zdrowego jak ryba, syberyjczyka? Być może nie rozwinęłaś do końca myśli lub źle skonstruowałaś zdanie, ale brzmi to tak, jakby powodem eutanazji kota było... ciężka w utrzymaniu sierść?! Obym się myliła...
Pozdrawiam i dziękuję za wyrażenie opinii!